Artykuły

Czytasz ten artykuł dzięki wolontaryjnej pracy członków Polskiego Stowarzyszenia EFT (PSEFT) mającej na celu popularyzowanie EFT oraz umożliwianie terapeutom doskonalenia swoich umiejętności w pracy z parami.

Artykuły

Czytasz ten artykuł dzięki wolontaryjnej pracy członków Polskiego Stowarzyszenia EFT (PSEFT) mającej na celu popularyzowanie EFT oraz umożliwianie terapeutom doskonalenia swoich umiejętności w pracy z parami.

Stając się lepszym terapeutą EFT… online

Alexine Thompson-de-Benoit

Podobnie jak większość spośród czytających ten artykuł, przestałam widywać klientów w gabinecie w połowie marca (2020 r. przyp. tłum.), aby pomóc spłaszczyć krzywą zakażeń i uniknąć dalszego rozprzestrzeniania się Covid-19.

Prawdopodobnie jak wielu z was, przed tym okresem zamknięcia, byłam jednym z tych terapeutów, którzy ani trochę nie wierzyli, że EFCT (terapia par EFT przyp. tłum.) online może być tak skuteczna jak EFCT w gabinecie. Jaką mam szansę dostrzec wszystkie niewerbalne niuanse? Czy rzeczywiście mogę pogłębiać emocje poprzez ekran? A jak sobie radzić z potencjalnymi opóźnieniami podczas korzystania ze Skype’a, Zoom’a lub Whatsapp’a, które utrudniają komunikację i ta przestaje być płynna? Co jeśli para eskaluje, a mnie nie ma z nimi w pokoju – jak to zatrzymać? Czy odegrania będą tak potężne jak zazwyczaj?

Teraz, po kilku tygodniach sesji online, jestem mile zaskoczona. A ponieważ przy tej okazji nauczyłam się kilku rzeczy, chciałabym się nimi tutaj podzielić.

  1. Sojusz i bezpieczeństwo:

Bardziej świadomie dbałam o to, by pary czuły się komfortowo. Jest w tym coś szczególnego, że wszyscy utknęliśmy w domu, co niweluje różnice, i tworzy ducha solidarności, poczucie, że jesteśmy w tym razem. Wykorzystałam to na swoją korzyść w budowaniu bezpiecznego sojuszu z klientami, przeznaczając trochę czasu na początku każdej sesji na sprawdzenie, jak sobie radzą w zamknięciu i podzielenie się tym co u mnie, jeśli zapytali. Czułam, że to pomogło nam zbudować pozytywną „więź w trudnej sytuacji”.

W pracy online w większym stopniu polegamy na swoim głosie jako nośniku informacji. Powinniśmy również o wiele jaśniej i bardziej klarownie informować klientów o przebiegu procesu. To daje poczucie bezpieczeństwa, podobnie jak wtedy, gdy jesteśmy na fotelu u dentysty i nie widzimy wszystkiego, co się dzieje, ale jesteśmy informowani o każdym kroku, zanim on nastąpi.

Skonfigurowanie wyraźnych ram jest częścią jawnej przejrzystości: „Prawdopodobnie będę przerywać Wam dużo więcej niż na zwykłych sesjach, zwłaszcza jeśli zauważę, że zaczynacie eskalować w negatywnym cyklu. Jednak zależy mi, żebyście wiedzieli, że robię to po to, by utrzymać bezpieczeństwo podczas naszych sesji i aby maksymalnie wykorzystać nasz wspólny czas.”

Zanim zaczęłam pracować online, bardziej nieśmiało przerywałam parze podczas uruchamiania się negatywnego cyklu. Prawdopodobnie pozwalałam, by to trwało trochę dłużej, niż powinno. Przekonałam się, że konieczność ustanowienia jasnych ram dodała mi odwagi w tym względzie. I ku mojemu zdziwieniu, spotkałam się z wdzięcznością klientów.

2. Docieranie do emocji i ich pogłębianie:

Pracując online, mój największy strach dotyczył możliwości wprowadzenia klientów w wystarczająco głębokie przeżycie emocjonalne. Wydawało się, że ekran zwiększa dystans, zarówno między klientami i mną, oraz między partnerami a ich zdolnością do doświadczania głębi emocjonalnej.  Myliłam się. Zauważyłam w sobie bardziej asertywną i dyrektywną postawę. Żadnego owijania w bawełnę. Dużo przeformułowań z perspektywy przywiązania, częste przerywanie, dużo przywoływania do tematu i częste spowalnianie doprowadziło do wielu momentów odsłaniania autentycznej wrażliwości i pięknych odegrań (ang. enactments). Słyszałam siebie, mówiącą coś w rodzaju: „Wiesz co Anna, nie kupuję tego pomysłu, że ponieważ wiesz, że twój mąż cię kocha, to nie musisz się do niego zwracać i nigdy nie odczuwasz niepewności związanej z odłączeniem. Raczej wydaje mi się, że dorastanie w dużej rodzinie, w której nigdy nie rozmawiało się o emocjach, mogło sprawić, że stonowałaś te potrzeby i tę wrażliwość. Stanie się samowystarczalną mogło być o wiele mniej bolesne, niż pragnienie wsparcia, pocieszenia i pomocy, które nie były dostępne. Czy to ma sens?” Oczywiście, wszystko zależy od tego, w jaki sposób mówisz te rzeczy. Mówiąc łagodnym głosem w powolnym tempie, przekazując przesłanie: „Widzę cię, widzę, jaka jesteś wrażliwa, choć twój partner mówi coś innego. Widzę, że masz wielkie serce i że to boli, gdy twój partner cię tak nie widzi”, sprawisz, że nawet trudny przekaz stanie się strawny. Zauważyłam, że to bardziej bezpośrednie podejście wydaje się być skuteczne pod względem reakcji klientów. Zastanawiam się, czy bycie za ekranem w rzeczywistości nie sprawia, że pójście głębiej ​​jest dla nich nieco bezpieczniejsze.

Nie ma tu nic nowego, jeśli chodzi o sposób, w jaki pracujemy, wykorzystując EFT, ale to, czego nauczyłam się podczas robienia tego online, to to, że bardziej niż kiedykolwiek trzeba być dyrektywnym w kwestii spowolnienia. Na Zoomie to się nie stanie naturalnie. Musimy SPRAWIĆ, że to się wydarzy. Musimy przerywać i zatrzymywać. Jak mówi Sharon Chatkupt-Lee w swoim szkoleniu o Tangu EFT: „Wbij swój kołek w ziemię tam, gdzie zidentyfikowałeś kluczową emocję pierwotną”.  Daj im znać, że się tu zatrzymujecie na chwilę. A potem: „Zataczaj kółka wokół tego kołka, pokop, odkryj, wyodrębnij”, jak speleolog odkrywający podziemną jaskinię.

Oczywiście robimy to w dostrojony sposób, używając RISSSC i pozostając transparentnym w kwestii naszych intencji. Dzięki doświadczeniu odkryłam, że mogę być cudownie dostrojona i delikatna, a jednocześnie pozostawać stanowczą i kontrolować proces. Nie obawiam się już, że zostanę odebrana jako niegrzeczna lub lekceważąca, jeśli przerwę lub będę naciskać, gdy będę odczuwała dyskomfort moich klientów (to coś, co jest częścią mojego pochodzenia kulturowego) i czuję się bardziej pewna swoich umiejętności, wiedzy i skuteczności, bo wielokrotnie doświadczyłam, że TO DZIAŁA.

3. Zarządzanie eskalacją:

Eskalacja może być przerażająca sama w sobie, a próba zarządzania nią za pomocą ekranu może być mocno zniechęcająca. To co mi pomogło, to ustalenie od początku podstawowych zasad, dotyczących tego, co będę robić w takich momentach (będę im przerywać i spowalniać), i dawać im do zrozumienia, że wszyscy musimy zachowywać się najlepiej jak potrafimy, bo to będzie korzystne dla procesu terapeutycznego, ponieważ eskalacja jest trudniejsza do zarządzania przez Internet.

Podczas niektórych sesji z parami wracającymi w kółko do treści konfliktu, musiałam im przerwać około 15-20 razy w trakcie jednej sesji. Jednym ze sposobów, aby to zrobić, zachowując sojusz, jest powiedzenie czegoś w rodzaju: „Tak mi przykro, Max, będę musiała znowu ci przerwać, bo ty znów jesteś w głowie i zaczynacie utykać w szatańskim dialogu „Znajdź tego złego”. Później, po kolejnych 5 lub 6 przerwaniach, powiedziałabym: „Naprawdę, bardzo mi przykro. Czuję, że ciągle wam przerywam, ale znowu to robicie i nie słyszę nic, kiedy mówicie jeden przez drugiego. Zaraz wrócę do ciebie, ale na razie chciałabym zostać na chwilę z Helen”. Będę też podkreślała niektóre przerwania mówiąc: „Poczekaj, pozwól mu skończyć” lub „Wiem, że to trudne, ale za chwilę będę rozmawiać z tobą. Czy możesz dać mi jeszcze kilka minut z nią, zanim wrócę do ciebie?” Fakt, że w niewielkim stopniu mogę używać rąk do sygnalizowania tych komunikatów, zmusił mnie do wypowiadania ich słowami – coś, co mnie onieśmielało przed pandemią i przejściem na sesje online.

Pandemia, zamknięcie i przejście na sesje online wytrąciły mnie z mojej strefy komfortu. Jestem wrażliwą, delikatną osobą. Praca online nauczyła mnie, że potrafię być stanowcza, dyrektywna, ostra jak laser, a czasami nawet autorytatywna w moich interwencjach, bez utraty mojej bezwarunkowej akceptacji, wrażliwości i łagodności. Zdałam sobie sprawę, że aby terapeuta był bezpieczną figurą przywiązania, musi znaleźć właściwą równowagę pomiędzy asertywnością/stawianiem granic a wrażliwością/empatią. Obecność obu razem jest znakiem rozpoznawczym bezpiecznego przywiązania. Sądzę, że to doświadczenie konieczności praktyki online uczyniło mnie lepszym terapeutą EFT. Prawdopodobnie nie jestem sama.

Autorką artykułu jest Alexine Thompson-de-Benoit, Certyfikowana terapeutka par i rodzin, certyfikowana terapeutka, superwizorka i trenerka EFT z Lutry (Szwajcaria).

Artykuł został oryginalnie opublikowany po angielsku w newsletterze ICEEFT nr 46, lato 2020. Tłumaczenie za zgodą ICEEFT (Międzynarodowe Centrum Doskonalenia w EFT).

Przetłumaczyła Grażyna Kasprzyk psycholożka, psychoterapeutka oraz certyfikowana terapeutka EFT.

/*
secretcats.pl - tworzenie stron internetowych