Blog
Blog
Każdego z nas spotykają od czasu do czasu te trudne chwile – takie, kiedy czujesz się całkowicie bezradny. Jakby twoje życie się skończyło. Jednym z największych zmagań dla nas wszystkich jest odpowiedź na pytanie: „Jak mogę znaleźć drogę przez tę ciemność?”
Strach podpowiada: Uciekaj! Ale co wtedy, jeśli nie ma możliwości ucieczki?
Wtedy jest to udręka.
Dla mnie ten moment wydarzył się zaledwie kilka dni temu, akurat wtedy, gdy zaczynałam zmieniać swoje życie na głębsze i spokojniejsze. Dowiedziałam się, że mam agresywnego guza w oku (wspominałam o tym w styczniu) i że to oko trzeba usunąć.
Wydaje się proste, kiedy mówię o tym w ten sposób i widzę to, co napisałam. Czuję się jak rozsądny dorosły. Ale zupełnie co innego czuję, kiedy budzę się o 5 rano ze ściśniętym żołądkiem. Wtedy tonę w morzu udręki.
Moje drugie oko działa, choć też nie najlepiej. Mój strach budzi to, że pewnego dnia będę w zasadzie niewidoma. Obawiam się też, że po tym wszystkim guz rozprzestrzeni się gdzie indziej. Gdy tak pomyślę, staję się małym czteroletnim dzieckiem, które zwija się w pozycji płodowej. Mój dorosły mózg mówi: „Och, to musi być coś, co nazywa się ciemną nocą duszy. To jest cierpienie”. Próbuję spojrzeć na to z perspektywy, poczuć grunt pod nogami, ale nie mogę znaleźć żadnego solidnego podłoża.
Co my, ludzie, robimy w takiej sytuacji?
Modlimy się – nawet ci z nas, którzy nie wierzą w Boga lub przynajmniej w Boga, który słucha.
Pamiętam, jak czytałam o przywiązaniu i religii. (Wydaje się, że zawsze czytam lub piszę o przywiązaniu. To moja pasja i praca mojego życia, aby przenieść je na pole terapeutyczne i do moich odbiorców). Jest przecież tyle sposobów na uspokojenie naszego układu nerwowego. Modlitwa ma charakter rytualny, zaklęcia, przedłużone powtarzanie, jak w hymnach czy w muzyce reggae. Rytuał daje nam poczucie uporządkowania i kontroli. Daje nam możliwość zrobienia czegoś i jakiś wybór. Powtarzanie uspokaja. Daje mózgowi poczucie przewidywalności, podobnie jak kołysanki, gdy ktoś nas utula i słyszymy te same dźwięki znowu i znowu.
Wydaje się, że nowe znaczenia wyłaniają się również z intensywnego skupienia podczas modlitwy i zaklęć. Tylko czasami, kiedy recytuję moje osobiste zaklęcie do większej mocy, słyszę głos. Wczoraj TO (Duch Święty, Bogini lub ktokolwiek inny) powiedział: „Światło przychodzi też do twego zdrowego oka!”
Dziwne, ale pocieszające.
Journal of Behavioural Medicine z 2005 roku doniósł o badaniu, w którym skupienie się na oddechu podczas medytacji było mniej uspokajające niż skupienie się na słowie „miłość”, które zostało zdefiniowane jako medytacja bardziej uduchowiona.
Ciekawe.
Ruch może nas uspokoić – śpiewanie i poruszanie się w rytmie wydaje się kołysać nasze ciało migdałowate i daje obietnicę emocjonalnego ugruntowania. Jako dziecko bujałam się w górę i w dół na huśtawce w ogrodzie i raz po raz śpiewałem proste piosenki. W dzisiejszych czasach mój rower treningowy czasami wyprowadza mnie z mrocznego toru i nagle stwierdzam, że śpiewam piosenki zespołu ABBA na całe gardło.
Historie mogą nas uspokoić, zwłaszcza te, które odzwierciedlają nasze dylematy i pokazują, że są uniwersalne i potrafią stawić czoła z wdziękiem, humorem lub jakąś brawurą. Znajomy powiedział mi, że Johnny Depp ma tylko jedno dobre oko! Dlaczego miałoby mnie to pocieszyć? Ale tak się stało. Jeśli może to zrobić, to…
Ach, to jest jakiś klucz!
Poczucie, że MOŻESZ poradzić sobie z tym demonem, z tą ciemnością. Poczucie kompetencji pomaga. Ale przez większość ranka nie czułam się kompetentna. Zgubiłam okulary, dwukrotnie zadzwoniłam na to samo spotkanie i zapomniałam e-maila do mojej najlepszej przyjaciółki. Rozszczepiony mózg.
Dla mnie, jako teoretyka przywiązania i badacza, wszystkie te wątki wiążą się i odzwierciedlają najbardziej podstawowy ze wszystkich kod biologicznego przetrwania: bycie z kimś, kto jest obecny i kochający.
Być kołysanym w ramionach ukochanej osoby, poczuć kochającą dłoń na twarzy, usłyszeć cichy głos, który mówi ci, że jesteś cenny i nie jesteś sam…
To jest to, za czym tęskni nasz układ nerwowy. TO przenosi nas poza strach i stratę.
Może to właśnie mają na myśli poeci, kiedy mówią: „Miłość nie jest wszystkim. Jest tylko ONA”.
Ale wielu z nas jest zablokowanych i nie ma dostępu do tego doskonałego, biologicznie przygotowanego zasobu. Okrutny, szalony dylemat.
Wkrótce będę w szpitalu, a moi bliscy prawdopodobnie nie będą mogli wejść i mnie przytulić. Tak więc, jak w modlitwie, medytacji, tańcu z własnym umysłem, muszę uchwycić i udoskonalić obraz, zapisać w moich neuronach doświadczenie tego bycia przytulaną, by następnie wykorzystać to wtedy, kiedy będę tego potrzebować.
Zachęcam do przypomnienia sobie czasu, kiedy ktoś cię pocieszał, trzymał i sprawiał, że czułeś się cenny. Wejdź w tę scenę i pozwól sobie ją odczuć. Zapamiętaj dłoń na twarzy, dokładnie tam, gdzie została położona i to, jak rozgrzała twoją skórę. Oddychaj tak, jak to widzisz i czujesz. Posłuchaj słów, które są wypowiadane do twojego małego, kruchego „ja” i pozwól im rozszerzyć się i odbijać echem w twoim sercu. Zostań tam tak długo, jak możesz. To jest dom. Przynależność czyni nas silnymi.
To banał, ale tak naprawdę jest tylko jeden sposób, by naprawdę zmierzyć się z demonami życia:
Razem. Blisko siebie, mocno się trzymając.
Wpis został oryginalnie opublikowany po angielsku na blogu dr Sue Johnson 12 kwietnia 2021 – TEKST ORYGINALNY
Przetłumaczyła Grażyna Kasprzyk – psycholog i psychoterapeuta, ukończyła zaawansowane szkolenie EFT dla par (Externship oraz Core Skills 1-4), współzałożycielka Stowarzyszenia EFT Polska (PSEFT).